Uczeń Naszej
Szkoły pracownikiem naukowym CERN!
Europejska
Organizacja Badań Jądrowych
CERN
to największy tego typu ośrodek w Europie i na Świecie. To tutaj miejsce
mają wielkie odkrycia i produkowane są zalążki nowych technologii. Obecnie
najważniejszym projektem jest
Wielki Zderzacz
Hadronów (LHC).
Nie mogło zabraknąć przy takim projekcie uczniów z ulicy Miodowej w
Rzeszowie! Zapraszamy do przeczytania wywiadu
z panem
doktorem
Markiem Gąsiorem,
który przeprowadził nasz nauczyciel fizyki
Marcin Zawadzki.
Jak chłopak z Rzeszowa
trafia do największego ośrodka naukowego w Europie?
Trzeba być geniuszem?
W CERN pracują ludzie w najróżniejszych zawodach. Tylko od niektórych
oczekuje się genialnych idei a od całej reszty po prostu jak najlepszego
wykonywania swojego zawodu.
Na około 2500 stałych pracowników CERN ma może stu fizyków-teoretyków,
cała reszta to fizycy akceleratorowi, inżynierowie różnych specjalności,
technicy, monterzy. Jeśli stu fizyków-geniuszów wymyśli najwspanialszy
eksperyment na świecie a podczas jego budowy spawacz robiący ostatni spaw
na rurze próżniowej zrobi go niedokładnie na długości ułamka milimetra, to
całe genialne myślenie na niewiele się przyda, bo eksperyment i tak nie
działa. Praca tego spawacza nie jest wcale mniej ważna niż
fizyka-geniusza, jest po prostu inna.
Pamiętam jak jeszcze za czasów szkoły podstawowej czytałem w „Młodym
Techniku” o CERN i już wtedy wiedziałem, że chciałbym tam pracować, to
było moje marzenie. Moja przygoda z CERN zaczęła się podczas moich studiów
w Katedrze Elektroniki krakowskiego AGH. Najpierw wyjechałem do CERN na
dwumiesięczny staż, potem na roczną praktykę. Po powrocie do kraju i
skończeniu studiów magisterskich otrzymałem propozycję pracy już jako
regularny pracownik. Zajmuję się projektowaniem i budową elektroniki do
pomiaru parametrów wiązek akceleratorowych. Wraz z moimi kolegami budujemy
„oczy” i „uszy” , za pomocą których fizycy są w stanie zmierzyć i ustawić
żądane parametry akceleratorów. Już podczas mojej pracy w CERN obroniłem
doktorat z elektroniki.
Był Pan zawsze pilnym uczniem?
Nie wiem czy byłem pilnym uczniem, na pewno byłem dociekliwym uczniem,
którego wszystko interesowało. Było to na pewno zasługą moich wspaniałych
nauczycieli. Dość wcześnie zacząłem interesować się techniką. W szkole
podstawowej bardzo lubiłem fizykę i zdawałem sobie sprawę z potęgi
matematyki. Z perspektywy czasu widzę, że to był czas i przedmioty które
wywarły chyba największy wpływ na moje przyszłe życie zawodowe. To co
robiłem później było chyba konsekwencją tej ciekawości do poznania praw
przyrody, którą zaszczepili u mnie moi ówcześni nauczyciele fizyki i
matematyki.
W całej Europie obserwuje się mocne obniżenie zainteresowania naukami
matematyczno – przyrodniczymi. Z czego to Pańskim zdaniem wynika?
W dzisiejszych czasach sukces zawodowy jest utożsamiany z sukcesem
finansowym. Jeśli ktoś odnosi sukces to znaczy, że szybko się dorobił i
potem już nie musi pracować, pracują dla niego inni. Gdy młodzi ludzie
czytają o dużych sukcesach ludzi, którzy nie mają starannego
wykształcenia, to nie jest to dla nich motywujące. Mało się mówi o tym, ze
ktoś może być zadowolony z tego, że robi to co lubi i jego praca służy
innym, pomimo tego, że nie przynosi dochodów zapierających dech w
piersiach. Dobre wykształcenie matematyczno-przyrodnicze wymaga chyba
więcej pracy i systematyczności. Młodzi ludzie często wybierają
perspektywę większego sukcesu finansowego kosztem mniejszego wysiłku przy
zdobywaniu kwalifikacji. Jedną z głównych przyczyn może być więc obniżenie
prestiżu zawodu naukowca i prestiżu rzetelnej pracy.
Istnieje pogląd, ze życie naukowca przekreśla rodzinę. Czy to sprawdziło
się w Pańskim przypadku?
W moim przypadku zupełnie nie. Przyjechałem tutaj już z moją żoną, którą
poznałem podczas studiów w Krakowie. Mamy trojkę dzieci: Jaś ma 9 lat, Ola
7 lat a Kuba 5. Znajduję dla nich czas na wspólną naukę i zabawę.
Oczywiście, jest kilka tygodni w roku, kiedy wyjeżdżam na pomiary do
innych ośrodków naukowych lub więcej pracuję w CERN, ale potem przychodzą
spokojniejsze okresy, gdzie znów możemy dużo czasu spędzać razem.
Na czym polega Pańska codzienna praca w CERN?
Pracuję w departamencie Wiązki (Beams), grupie Pomiary Wiązek (Beam
Instrumentation) i jestem odpowiedzialny za systemy mierzące parametry
wiązek akceleratorowych, takich jak prąd, pozycja w rurze próżniowej,
rozmiar. Moim zadaniem jest dozorowanie kilku takich systemów, ich
polepszanie, naprawy. Oprócz tego projektuję i buduję nowe systemy. Mój
czas dzielę pomiędzy projektowanie układów elektronicznych, budowę
prototypów, pomiary w laboratorium, pomiary z wiązkami i dyskusje z
kolegami. Moja praca wymaga ciągłego doskonalenia wiedzy w kilku
dziedzinach, takich jak elektronika, fizyka akceleratorów, mechanika,
materiałoznawstwo. Specjalizuję się w analogowej elektronice do pomiaru
słabych i szybkich sygnałów, która znajduje zastosowanie w systemach do
pomiaru bardzo małych oscylacji wiązek akceleratorowych.
Czym jest LHC? Czy efekty pracy tego urządzenia mogą się przydać zwykłym
ludziom?
LHC (Large Hadron Collider) – Wielki Zderzacz Hadronowy jest narzędziem do
dalszego poznania struktury materii, w szczególności do poszukiwania tzw.
bozonu Higgsa – hipotetycznej cząstki – „nośnika” masy. LHC to akcelerator
o długości około 27 km, zbudowany w tunelu umieszczonym kilkadziesiąt
metrów pod ziemią. Jego główne elementy to nadprzewodzące magnesy
pracujące w temperaturze poniżej –270 °C z dużymi prądami rzędu kilkunastu
tysięcy amperów. W kilku miejscach na obwodzie LHC znajdują się ogromne
pieczary z potężnymi detektorami obserwującymi produkty zderzania dwu
wiązek protonów rozpędzanych w LHC. Jest to największe urządzenie
zbudowane kiedykolwiek przez ludzkość.
Tak jak większość badań CERN – tak i LHC jest zbudowany do tzw. badań
podstawowych, tzn. takich, których wyniki nie mają natychmiastowego
zastosowania. Badania takie prowadzi się z perspektywą zastosowania w
przyszłości. Natomiast bezpośrednie korzyści mogą przynieść udoskonalenia
i technologie zastosowane do budowy akceleratorów i eksperymentów. Tak
pojawił się Internet, który powstał w CERN najpierw dla fizyków, aby
łatwiej mogli oni wymieniać dane zbierane w eksperymentach. Powstały także
akceleratory medyczne do leczenia ciężkich przypadków raka. Wszystko to
jest wynikiem takich przedsięwzięć jak LHC.
Symulacja
bozonu Higgsa - wizja artystyczna
Czy istnieją na świecie ośrodki, z którymi konkurujecie?
Konkurencja to może za mocne słowo, lepsze byłoby może współzawodnictwo.
Wielkie i kosztowne akceleratory buduje się do konkretnego celu i dlatego
nie istnieje wiele maszyn, które mają podobny cel. Współzawodnictwo toczy
się raczej o to który ośrodek naukowy dokona jakiegoś ważnego odkrycia lub
ile wyprodukuje publikacji. Jest to zdrowe współzawodnictwo, gdzie nawet
konkurujące ośrodki pomagają sobie nawzajem. Tak na przykład amerykański
Fermilab, który od ponad 20 lat zbiera dane na swoim Tevatronie mogące
doprowadzić do znalezienia cząstki Higgsa, zbudował dla LHC kilka bardzo
ważnych magnesów. Amerykańscy naukowcy wiedzą, że jeśli ich maszyna nie
jest w stanie zobaczyć Higgsa, to przynajmniej pomogą naukowcom z CERN aby
LHC było w stanie to zrobić. Dla dobra nauki i ludzkości.
Ważne jest, by być pierwszym z odkryciami? Czy istnieją daleko idące
konsekwencje bycia drugim?
Odkrycie jest odkryciem tylko raz. Potem to tylko poprawianie wyników.
Medialnie na pewno liczy się tylko ten, kto odkrył - drugi praktycznie nie
istnieje. Natomiast z naukowego punktu widzenia ważne jest, aby odkrycia
były weryfikowane w niezależny sposób. Dlatego jeśli jakiś wynik zostanie
powtórzony w innym ośrodku to ma to bardzo duże znaczenie naukowe.
Gdyby mógł Pan cofnąć czas... Zdecydowałby się Pan jeszcze raz na ścieżkę
naukową?
Tak, zdecydowanie tak. Czas pokazał, że to był dobry wybór.
Dziękuję za wywiad.
Marcin
Zawadzki
|